Obie jesteśmy związane z książkami od najmłodszych lat. Obie wychowane na serii o odważnej dziewczynce o wdzięcznym imieniu Martynka, perypetiach „Słonia Babara” poprzez przygody Tomka Wilmowskiego, czyli cyklu powieści autorstwa Alfreda Szklarskiego, który to bez wątpienia zasługuje na uznanie.Początek przygody z literaturą to dla mnie klika obrazków z lat 90, nieodłącznie związanych z rodzinnym wydawnictwem Muza, które wtedy startowało. Pamiętam, jak jeździłam na wrotkach z pokoju do pokoju w Muzie i obserwowałam pracę poszczególnych działów. Czasami nawet zabierałam książkę „dla dorosłych” i chowałam się w kącie z wypiekami na twarzy. Nie mogłam się doczekać maja – to wtedy co roku były organizowane Międzynarodowe Targi Książki w Pałacu Kultury i Nauki. Wielkie kulturalne wydarzenie. Wieczorami natomiast pamiętam tatę siedzącego nad stosem papierów, tabelkami pełnych liczb i tytułów oraz gigantycznym kalkulatorem. Mamę z obszernym Leksykonem Malarstwa od A do Z, który tłumaczyła z języka niemieckiego na polski. Książki towarzyszyły mi od zawsze. Tak zostało do dziś.Z Agatą znamy się parę lat, a nasze rodziny wspólnie zarządzają Muzą. Mamy dużo podobnych zainteresowań, to między innymi sztuka współczesna i design – przed pandemią regularnie chodziłyśmy do warszawskich galerii, muzeów. Dlatego też dużą wagę chcemy przywiązywać do estetyki wydawanych książek. Okładki dobrze uzupełniają treść, a często są osobnym dziełem sztuki.Obie mamy za sobą dość różnorodną ścieżkę zawodową, co uważam za duży atut. Agata ma na swoim koncie pracę w agencji eventowej, teatrze i radiu oraz pracę freelancerską. Ja pracowałam w agencji public relations, wcześniej w agencji reklamowej i wydawnictwie dla dzieci. Ostatnie lata pracuję w rodzinnym wydawnictwie. Pełne spectrum. Dzięki zdobytym umiejętnościom i współpracy z wymagającymi klientami, jesteśmy w stanie spełnić…
Motywacji do napisania i – co istotniejsze – wydania książki jest dokładnie tyle, ilu jest autorów. Są tacy, którzy robią to wyłącznie dla pieniędzy. Piszą na zamówienie, zgodnie z panującymi modami, pod dyktando publiczności. Inni robią to ze względów terapeutycznych. Pisaniem rozprawiają się z mniej lub bardziej upiornymi demonami, a na końcu terapii uznają, że szkoda, by zabazgrane od pierwszej do ostatniej strony notatniki zostały w szufladzie. Są też pisarze z misją, którzy wierzą, że pisaniem zmienią świat i ludzi, że niosą im pomoc, czasem ulgę. Niektórzy wpisują książkę w plan kariery, uznając ten punkt za potwierdzenie i umocnienie osiągnięć i pozycji w konkretnej dziedzinie rozwoju zawodowego. Zdarzają się autorzy, którzy piszą, by ocalić od zapomnienia. Dla jednych jest to rozrywka, hobby uprawiane po godzinach. Dla innych sposób na życie i cel sam w sobie. Zwykle nie są to łatwe zmagania i jednoznaczne, oczywiste decyzje. Wszak nie bez powodu nad pisarską profesją roztacza się romantyczna i tajemnicza aura, która pociąga i fascynuje tak wielu. Uczucie, które towarzyszy autorowi, gdy pierwszy raz bierze do ręki nowo wydaną książkę z własnym nazwiskiem na okładce trudno opisać. To niewiarygodna i jedyna w swoim rodzaju mieszanka ekscytacji, ogromnej radości, podniecenia, niepokoju i zdenerwowania. Duma i lęk. Ulga i gorączkowa niecierpliwość. Poczucie spełnienia i gonitwa myśli. I choć wcale nie brzmi to bajkowo, chyba każdy z nas – nawet ci, którzy się nie przyznają – marzy, by choć raz stać się bohaterem tej magicznej sceny. Owej magiczności dowodzi fakt, że nie ma znaczenia, czy bohater jest pisarzem debiutantem, czy wydaje swoje naste dzieło. Emocje zawsze działają z tą samą potężną siłą. Czas na chwilę absolutnej szczerości Czy choć raz pomyślałeś/pomyślałaś, że chciałbyś/chciałabyś napisać kiedyś…